Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kate
Starszy szeregowiec
Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: w tym momencie - NYC
|
Wysłany: Czw 18:15, 24 Maj 2007 Temat postu: Serial i ksiazka... |
|
|
Jestem nowa, wiec nie wiem, czy to nie bylo juz wczesniej poruszane na forum.
Zastanawiam sie nad tym, ze ksiazka Kompania Braci i serial troche sie roznia w szczegolach. Tzn. absolutnie nie przecza sobie, tylko chodzi mi o ogolne wrazenie zycia bohaterow, ujecie postaci, dialogow, drobnych zdarzen. Najczesciej, i w ksiazce i w serialu, jest polozony nacisk na te same postacie, ale nie zawsze (np. w filmie, bardziej niz w ksiazce, wyeksponowany zostal Liebgott, a w ogole nie ukazano tam Carsona (ktory, przypominam, ozenil sie z Polka, jest wiec jakis polski watek) itp. Moze dlatego, ze ksiazka traktuje wszystkie postacie bardziej ogolnie, a film skupia sie na pojedynczych bohaterach i poprzez nich pokazuje droge wojenna, jaka musiala przebyc Kompania E. Nie mam oczywiscie pretensji do tworcow serialu, bo bohaterzy, nad ktorymi zatrzymal sie film, sa bardzo fajni i wzruszajacy. Czasem dialogi w ksiazce i serialu tez sie roznia. Moze film traktowal je bardziej luzno. Jednak, jak czytalam, producenci sami pilnowali, zeby wszystko sie zgadzalo ze wspomnieniami zolnierzy. Tak samo jest z drobnymi scenami, tez sie czasami roznia (wiem, ze drobnostki nie sa wazne dla ogolu, ale mnie interesuja). To tak, jakby na inne szczegoly polozono nacisk w serialu, a na inne w filmie. Moze to jest wyjasnienie. Wlasciwie ksiazka i serial wzajemnie sie uzupelniaja.
Co sadzicie o moich uwagach i glebokich przemysleniach?
Hallo!!!!!!!!!! Zaglada ktos od czasu do czasu na forum? Bo ostatnio tu posucha. Mam jeszcze inne pytania, ale to nastepnym razem. Nie chcialabym pisac sama do siebie.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kaśka
Chorąży
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawka
|
Wysłany: Czw 20:07, 24 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
hehe fakt lekki zastój mamy Witam moją imienniczkę
Jeszcze nie spotkałam się aby jakikolwiek film zrobiony na podstawie książki, był z nią identyczny i chyba nigdy tak nie będzie. Wiadomo, że scenarzyści, reżyserzy i in. chcą coś zmienić aby "film był lepszy, bardziej realistyczny itd. itp." czyt. przyciągał widzów. Z resztą czy miałoby sens kręcenie filmu, który byłby identyczny z książką np. dialogi byłyby słowo w słowo takie same. Patrząc z punktu widzenie np. reżysera film nie przynosiłby satysfakcjonujących zysków. Owszem można wówczas zobaczyć poruszający się obraz, a nie literki, ale np. ja bym miała odczucie nudy. Film musi być nieco inny, aby zachęcał widza, do kolejnego obejrzenia filmu i jednocześnie kolejnego przeczytania książki – bo są przecież różne. Dwie książki traktujące o tym samym też są inne, napisane z innej perspektywy. Np. książki Ambrose’a i Alexandra są o kompani E, ale różnią się od siebie. Tak jak film i książka – zrobione z innego punktu widzenia, owszem na podstawie wspomnień relacji prawdziwych członków Easy, ale zrobiony oczami scenarzysty i reżysera - na co innego miejscami kładą nacisk.
Odnośnie BoB Winters i inni brał czynny udział w powstawaniu filmu, dostawał scenariusze i poprawiał, ale na niektóre sceny nie miał wpływu, bo to nie on przecież kręcił ten film. Czytałam, że np. scena erotyczna w "Why we fight" kompletnie nie podobała się Wintersowi, w sensie że nie pasowała do tego odcinka mimo, że tak było, a co na to scenarzysta - że mają inny pogląd na te sprawę. Wiadomo, że żołnierze uprawiali seks z Niemkami chcieli to jakoś ukazać w filmie, a przy okazji pokazali „jaki był” Speirs, że interesował się „łupami”. Chodzi właśnie o to, że w filmach muszą to wszystko jakoś posklejać i skurczyć aby tworzyło sensowną całość.
Częste "fuck" też mu się nie podobało, jak mówił Winters nie używali go tak często, ale fakt w filmie bardzo często jest "fuck" dlaczego ? być może dlatego, że dziś jest często używane, z resztą prawie w każdym amerykańskim filmie i nie tylko amerykańskim są przekleństwa, a widzowie raczej to lubią, np. kto nie kojarzy tekstów Lindy z „Psów”, też dlatego bo właśnie są tam przekleństwa. Poza tym inaczej brzmi „o k****!” niż np. „kurka wodna!”, które z tych jest częściej używane przez przeciętnego śmiertelnika?
Winters miał też zastrzeżenia co do "Crossroads", miał zastrzeżenia na pewno co do każdego odcinka. Wiadomo, że drobne zmiany są nie uniknione. Mnie "zaszokował" błąd (bo wg mnie to błąd) w "Why we fight" na samym początku jest data 11.04. Nixon, Luz, Webster, Liebgott i Bull patrzą na sprzątających Niemców, później następuje retrospekcja, scena końcowa - ciąg dalszy pierwszej i Nixon mówi "Hitler is dead" , halo? przecież tam była data 11.04 ??? Nie wiem też czemu uśmiercili tak szybka Blithe'a przecież zmarł dopiero 1967r. i to chyba w Niemczech. Ambrose podaje też, że został trafiony w szyję, a czytałam, że w ramię. Albo pod Bastogne przecież było śniegu miejscami do pasa, a na pewno po kolana, a w filmie nawet kostki nie sięgał. Aczkolwiek być może dlatego, że nie byłoby łatwo oprószyć plan taką warstwą sztucznego śniegu Poza tym w filmie ciężko jest wszystko pokazać, są pewne ograniczenia, w książce można to napisać, w filmie wszystko musi współgrać musi być ciągłość zdarzeń i tak tu jest.
Masz rację co to tego że film skupia się na pojedynczych bohaterach, bo film miał w założeniu ukazać bliskość kompani, poszczególne jednostki, które zarysowane są w książce, a jednocześnie wszystko miało tworzyć całość. Poza tym wydaje mi się że widz łatwiej zapamiętuje mniejszą ilość postaci a jeszcze lepiej jeśli często widzi te osoby, wtedy może mieć wrażenie więzi z członkami Easy tak, jakby ich znał, bo kojarzy wcześniejsze sceny z ich udziałem, a na pewno czuje do nich sympatię i ma ochotę jeszcze raz obejrzeć film! A w książce jest naprawdę dużo osób wymienionych i szczerze powiedziawszy nie pamiętam za bardzo nazwisk z książki, pewnie też dlatego, że dawno i raz czytałam.
Też jestem skłonna do stwierdzenia, że książka i film częściowo się uzupełniają, wg mnie lepiej jak się uzupełniają niż jakby miały być identyczne, po co powtarzać, jak można ukazać to troszkę inaczej. Niestety też zapewne są sceny fikcyjne, napisane tylko i wyłącznie na potrzeby filmu, aby widz wrócił do filmu. Pozmieniane są osoby w niektórych scenach co mnie owszem troszkę zniesmaczyło.
Nigdy nie będzie filmu który byłby taki sam i jak książka. Scenarzysta jest nauczony i wie jak i co należy ukazać w filmie aby był dobry, realistyczny i przykuł uwagę widza, niestety czasem kosztem prawdziwych zdarzeń,
zniekształcając je. Jak mało zajmuje na kartce papieru zdanie czy akapit a jak dużo trzeba zrobić, aby to zdanie czy akapit nakręcić.
Jak Winters podsumował film - że zrobili dobrą robotę, że nie da się dokładnie odtworzyć wspomnień, ale że zrobili to najlepiej jak można było.
Napisz te inne pytania, predzej czy później się rozrusza, tylko właśnie trzeba temu pomóc pisząc Masz pomysły na tematy czy pytania, to śmiało wal
Piękna rozprawka Co do zastoju, jak macie jakieś ciekawe pomysły to zakładajcie nowe tematy, może o nich będzie się więcej dyskutowało.
yOgi
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kate
Starszy szeregowiec
Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: w tym momencie - NYC
|
Wysłany: Pią 0:20, 25 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Dzieki Kasia za wnikliwa analize. Rozumiem, ze film musi sie roznic od ksiazki, nie ma takich mozliwosci co ksiazka i musi ukazac cos ogolnie albo symbolicznie, bardziej tez, poprzez obraz, oddzialuje na emocje, w koncu w wiekszosci jestesmy wzrokowcami. Ale zastanawiam sie, czy sceny, ktore zostaly ukazane w filmie, a nie ma ich w ksiazce, nie mialy miejsca naprawde. Scenarzysci mogli przeciez korzystac z roznych wspomnien, pamietnikow i ukazac jakies momenty, ktore akurat nie wydaly sie autorowi ksiazki wazne, nie musial sie przeciez skupiac na blahostkach, ile by ta ksiazka miala stron.
Napisalas, ze Cie zniesmaczylo przypisanie zdarzen innym postaciom. Co to bylo? Napisz koniecznie cos wiecej.
Carsona nie umieszczono w filmie. Natomiast w ksiazce nie bylo nic o Renee Lemaire. Film, zas Ja wyeksponowal (w jednym odcinku oczywiscie), moze zeby symbolicznie pokazac na Jej przykladzie, ze byly tez kobiety, ktore walczyly, pomagaly, nie tylko jakies rozrywkowe Angielki, Francuzki, Niemki itp. (w kazdym razie jej postac bardzo mi sie podobala).
Co do Blithe'a to gdzies czytalam, ze to weterani podali date Jego smierci na, zaraz po wojnie, ale nie wiem, czy to prawda.
Natrafilam kiedys na forum amerykanskie i tam ktos napisal, ze syn Liebgotta zaprzeczyl, ze Jego ojciec byl zydem i ze pracowal jako taksowkarz w San Francisco. Albo ktos sie pomylil, albo kolejna niezgodnosc.
Mnie interesuje postac Floyda Talberta. W gruncie rzeczy nie za duzo mu poswiecono miejsca, i w ksiazce i w filmie, a przeciez mj. Winters, po Jego smierci, uznal Go, jesli nie za najlepszego zolnierza, to za jednego z najlepszych. Interesuja mnie Jego losy powojenne, zaznaczone niestety dosc ogolnie (problemy z butelka, wloczega, by w koncu "osiasc" jako traper w lasach Polnocnej Kalifornii). No i te zerwanie kontaktow z kolegami. Kazdy, kto przezyl to co On, szukalby wlasnie przyjaciol, z ktorymi przezyl COS, co pamieta sie przez cale zycie. Mnie sie wydaje, ze to nie wspomnienia wojny go meczyly, a raczej zderzenie tego co przezyl z "cukierkowa" Ameryka, do ktorej powrocil, gdzie ludzie nie zaznali wojny i tego co z nia sie wiaze i nie byli w stanie zrozumiec. Tak sadze, patrzac na wspolczesnych Amerykanow, wszystko - fine, great, mowienie o problemach jest w zlym guscie, slynny amerykanski smile (czasem tez wydaje mi sie, ze jestem z innej planety, albo ci ludzie sa za jakims grubym szklem. Co nie zmienia faktu, ze sa uprzejmi, mniej zlosliwi niz nasi rodacy i nie wtracaja sie w cudze zycie). Moze sie zreszta myle, zaden ze mnie psycholog, a zrozumiec drugiego czlowieka jest trudno. W kazdym razie Talbert musial byc naprawde niesamowitym czlowiekiem i prowadzil nietuzinkowe zycie. Moze wg. polowy ludzkosci, ktora szybko wyciaga wnioski, uciekl od ludzi, ale ja tak nie sadze. Byl niesamowity, walczyl nawet po wojnie, jak sadze glownie z soba, nie poddawal sie, ale chyba w koncu zaznal spokoju, mam przynajmniej taka nadzieje. Przepraszam, na koniec wkradl sie patos, nie moglam sie oprzec. Ktos z forum jest ponoc z lasu, wiec moze napisze, ze zycie na lonie natury jest jak najbardziej zgodne z natura czlowieka (tak w koncu zyli najwieksi wojownicy - Apacze), a gniezdzenie sie w zatloczonych i zanieczyszczonych miastach jest chore.
Szkoda, ze tak malo jest zdjec zolnierzy Kompanii E, jeszcze mniej opublikowanych, fajnie bylo by obejrzec tez jakies powojenne fotki.
To tyle. Moze ktos jeszcze cos napisze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
kaśka
Chorąży
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawka
|
Wysłany: Pią 17:07, 25 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Czy sceny których nie ma w książce a które są w filmie, są prawdziwe hmmm, na to pytanie to chyba ktoś z Easy może odpowiedzieć. Na pewno są jakieś zniekształcenia na potrzeby filmu.
Co do przypisania zdarzeniom innym postaciom, np:
- W „Points” w scenie jak Liebgott, Sisk, i Webster jadą do chaty komendanta obozu koncentracyjnego. W książce o Websterze nic nie jest napisane, że brał w tym udział – choć tu pewnie wprowadzili Webstera, dlatego, że inaczej musieliby pokazać dwóch innych żołnierzy o których raczej wcześniej nie było nic w filmie (Moone, Lynch). Mnie tak jakoś w ogóle osoba Webstera „ciekawi”, bo też czytałam na amerykańskim forum, że Winters nie wiedział nawet za bardzo kto to jest Webster – chyba, że źle zrozumiałam;) Webster przecież w D-Day nie skakał z Easy, a na samym początku filmu, jak Meehan przekazuje komunikat, że nie będą skakać wśród żołnierzy widać Webstera. W książce jest, że Webster ukończył Harvard natomiast w filmie słyszymy, że nie.
Scena gdy generał niemiecki poddaje się Liptonowi w książce jest, że to Heffron zabrał mu Lugera. No i komentarz Heffrona „I proszę, zwykły chłopak z południowej Filadelfii, a poddał mu się szkopski generał”. No chyba że zabranie broni nie jest równoznaczne z oficjalnym poddaniem się.
Kiedy Winters upomina Sobel’a - „we salute the rank not the man” (uwielbiam tą scenę ) to było dużo wcześniej, nie w Zell Am See, ale w Mourmelon, a był przy tym Webster i Martin
W „Carentan” tuż przed tym jak Blithe i Hoobler idą poszukać kompanie F jest scena jak leży martwy Niemiec z ręką w górze i Frank Perconte zabiera mu zegarek, a w książce jest że Sisk uścisnął mu dłoń stając na jego brzuchu. Choć tu raczej dlatego, aby pokazać, że żołnierze zbierali "łupy-pamiątki", jako kontynuację scen wcześniejszych z tego samego odcinka.
Też czytałam, że major Winters wziął broń od niemieckiego pułkownika. Przecież nawet w „We Stand Alone Together” na końcu major Winters pokazuje tą broń ! więc czemu zmienili to w filmie? Może chcieli pokazać, że Winters szanował mimo wszystko żołnierzy niemieckich (o czym dużo jest w książce) ? nie wiem
John Martin podobno „zwolnił się” ze służby i został ewakuowany do Stanów, a w filmie widać go w „Why we fight” gdy Nixon czyta „niusy” no i na końcu
Odnośne, że Liebgott nie był taksówkarzem to też o tym słyszałam, niby w książce Ambrose cytuje list Webstera, gdzie pisał że Liebgott jest Żydem i byłym taksówkarzem. Na początku książki Ambrose też niby wspomina o żydowskim pochodzeniu Liebgott'a ...
Te niezgodności być może są właśnie zakłamaniami, ktoś się może pomylił albo Ambrose albo twórcy filmu. Tak sobie myślę, że zdecydowana większość zdarzeń jest prawdziwa z tym, że zniekształcone na potrzeby filmu
Bardzo interesujący masz pogląd na „zniknięcie” Talberta. Być może faktycznie masz rację, kto wie...
A kiedy zmarł Nixon w 1995 czy 1996? też słyszałam dwie wersje w filmie i książce jest 1995 a czytałam gdzieś w necie że 1996
mam propozycję stwórzmy tematy do każdego odcinka i podyskutujmy o każdym odcinku z osobna, może forum się trochę rozrusza
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kate
Starszy szeregowiec
Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: w tym momencie - NYC
|
Wysłany: Sob 0:17, 26 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Niezly pomysl. Jestem za dyskusja nad kazdym odcinkiem. Zmobilizuje mnie to i przeczytam ksiazke od poczatku do konca, a nie fragmentarycznie, wlasnie pod katem serialu i roznic. Zadziwilas mnie doglebna znajomoscia tematu.
Rzeczywiscie film ukazywal rozne sceny symbolicznie i w sumie dobrze, film ma inne wymagania niz ksiazka.
Co do Nixona to tez spotkalam sie z tymi dwiema datami. Wyglada jednak na to, ze rok 95 to ta prawdziwa data Jego smierci.
W filmie Webster faktycznie nie skonczyl studiow. On na mnie sprawial wrazenie, jakby troche stal z boku, obserwowal, troche ironicznie i rzetelnie. W sumie od poczatku mial zaciecie pisarskie. Zreszta chyba nie On jeden. W ksiazce sa przeciez fragmenty pamietnikow, czy zapiskow innych zolnierzy (min. Carsona).
Nie wiem, czy nie piszemy o tym samym forum amerykanskim. Na moje natrafilam pod haslem Winters, w grudniu 2005 roku. Byla tam fajna dyskusja na temat kazdego zolnierza, przedstawianego w serialu i aktora Go grajacego. Bylo to na zasadzie - czy aktor dobrze zagral postac, co wspominala rodzina na temat danego zolnierza, jakie byly Jego dalsze losy itd. Niestety teraz nie moge natrafic na te wypowiedzi, choc wydaje mi sie, ze zlokalizowalm forum. Albo je wyczyszczono, albo to nie to. Poszukam jeszcze.
A co do dyskusji, to nie wiem, czy bedziemy tak same dyskutowaly, czy ktos sie jeszcze przylaczy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
kaśka
Chorąży
Dołączył: 25 Lut 2007
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawka
|
Wysłany: Śro 0:08, 30 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
być może mówimy o tym samym forum. Ja głownie czytam [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych]
wcześniej pisałaś coś o fotkach [link widoczny dla zalogowanych] jest ich troche i [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kate
Starszy szeregowiec
Dołączył: 22 Maj 2007
Posty: 22
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: w tym momencie - NYC
|
Wysłany: Czw 6:25, 07 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Drugie forum znam. I to musi byc to, na ktore zajrzalam kiedys tam, tylko zostalo juz zmienione.
Mam dwa pytania.
Pyt. 1. Czytalam, ze Spielberga, do nakrecenia Szeregowca Ryana, zainspirowaly wlasnie losy Kompanii E. Czy to bylo zaginiecie "Bulla" Randlemana i pozukiwanie go przez oddzial? Oczywiscie w filmie dosc swobodnie to potraktowano.
Pyt. 2. Na koniec 10 odcinka KB, ktorys z weteranow (niestety nie pamietam kto) powiedzial, mniej wiecej, cos takiego: Kiedy wracalismy do domu wydawalo nam sie, ze jestesmy w stanie zrobic-dokonac wszystko..., czy tez,... ze mamy u stop caly swiat. Po powrocie dopiero zaczely sie trudnosci.
Zastanowily mnie te slowa. W koncu niektorzy zolnierze po wojnie mieli klopoty z alkoholem, cos bylo tego przyczyna. Jak myslicie co mial na mysli? Nekajace ich wspomnienia, domowe przykrosci (Spiers, Nixon), a moze niezrozumienie spoleczenstwa, do ktorego wrocili (Webster porownywal ich, walczacych, i ich rodakow bawiacych sie w nocnych klubach)? Czy chodzilo o to, ze tak tesknili do normalnego zycia, a potem nie umieli sie odnalezc w tej "normalnosci", gdzie jednak kroluje cwaniactwo i obluda? Wydaje mi sie, ze na wojnie bardziej widac podzial na biale i czarne, wiadomo kto jest przyjacielem a kto wrogiem. Kiedy spadaja bomby i trzeba ratowac innych, nie ma tych, co uwazaja, ze wszystko im sie nalezy i zajmuja miejsca w pierwszym szeregu, raczej bohaterami sa ci, ktorzy, nie przepychaja sie w codziennym zyciu, zostaja czesto anonimowi, czy nie docenieni. W koncu w trudnych, czy ekstremalnych sytuacjach najbardziej widac kto jest czlowiekiem a kto tylko udaje.
To takie moje przemyslenia. Bardzo chcialabym zrozumiec co mial na mysli ten weteran. Moze ktos ma na ten temat cos do powiedzenia?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Hubal
Kapitan
Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z lasu.
|
Wysłany: Pią 20:47, 08 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Na temat Spielberga i Szeregowca Ryan'a to wiem tylko tyle, że Spielberg wzorował się na losach Fritz'a Niland'a z kompanii E. Chodzi tu tylko o samą historię utraty braci, ponieważ Niland'a nigdy nikt nie szukał.
Jego pierwszy brat - Bob Niland służył w 82 Powietrznodesantowej i zginął broniąc się przy karabinie maszynowym do ostatniego naboju, osłaniając swój wycofujący się pluton. Jego drugi brat służył w 4 Dywizji Piechoty i zginął 6 czerwca, na plaży Utah. Trzeci brat poległ śmiercią lotnika na froncie chińskim. No z racji tego, ze pozostał jedynym żyjącym spośród 4 braci, "Armia Stanów Zjednoczonych wspaniałomyślnie darowała mu życie, usuwając ze strefy działań bojowych najszybciej jak to możliwe."
Jeśli chodzi o powojenne problemy żołnierzy, to myślę, że każdy z nich miał jakieś tragiczne wspomnienia, bardzo się zmienił poprzez swoje doświadczenia wojenne i ciężko było mu się odnaleźć w codziennym życiu. Tak przecież było nie tylko z żołnierzami kompanii E. Wojna zmienia psychikę człowieka, niestety negatywnie i zawsze pozostawia jakiś uraz, dla jednych większy, dla innych mniejszy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|